Capri – schodami fenickimi po soczyste cytryny

 

       Capri to wyspa na Morzu Tyrreńskim w Zatoce Neapolitańskiej, część archipelagu Wysp Kampańskich. Często nazywana jest „kozią wyspą”, a to ze względu na łacińskie pochodzenie słowa capra (koza). Niekiedy można także spotkać się z etymologią nazwy wywodzoną od greckiego kapros, czyli dzika. Cała wyspa ma powierzchnię około 10 km2. Swój turystyczny rozkwit rozpoczęła, podobnie jak Sorrento, w XIX wieku. Od tamtej pory przyciąga do siebie wielu podróżników i znane osobistości ze świata kultury, polityki oraz showbiznesu. Wielu z nich posiada na wyspie swoje apartamenty i luksusowe wille.

        Wyspę Capri postanowiliśmy odwiedzić w pierwszym dniu czerwca, wybierając się tam z Neapolu promem. Bilet zarezerwowaliśmy z prawie 3-tygodniowym wyprzedzeniem. Ruszając o godzinie 8:10, z kilkuminutowym opóźnieniem, wygodnie zajęliśmy miejsca na górnym pokładzie widokowym. Roztaczające się przed nami pejzaże Zatoki Neapolitkańskiej i górującego nad wszystkim Wezuwiusza, z pewnością na długo zapiszą się w naszej pamięci.

Marina Grande
Widok na Capri
Kościół San Stefano

        Po dotarciu do docelowego portu, ukazała nam się piękna fasada zabudowań Marina Grande. Tutaj też, po prawej stronie od wyjścia z portu, znajdują się kasy biletowe zarówno do promów powrotnych, jak i do innych lokalizacji, a także kasy, w których można zakupić bilety na mikrobusy jeżdżące pomiędzy Capri, Anacapri i Marina Grande oraz bilety na kolejkę Funicolare, która dowiezie nas z dołu miasteczka na wzgórze Capri. Po przyjeździe na górę, warto od razu udać się na taras widokowy, z którego rozciągają się niezapomniane widoki. Centralnym miejscem, tuż obok stacji kolejki, jest Piazza Umberto I. Przy tym urokliwym placu wznosi się samotna dzwonnica, którą niektórzy uważają za pozostałość po dawnej katedrze. Nieco wyżej znajdziemy barokowy kościół San Stefano z XVII wieku. Niestety, gdy weszliśmy do środka, okazało się, że akurat odbywała się tam ceremonia pogrzebowa. Następnie skierowaliśmy się na trasę widokową wokół wzniesienia Monte Tuoro. Spacerowaliśmy pięknymi alejkami i uliczkami w otoczeniu luksusowych butików, wystawnych willi i hoteli oraz piniowych zagajników. 

Luksusowe butiki w Capri
    Przy końcu trasy doszliśmy do punktu widokowego, zwieńczonego hotelem zaprojektowanym przez Le Corbusiera, w miejscu starożytnej wilii cesarza Oktawiana Augusta. Wspominam o tym hotelu dlatego, że w czasie II wojny światowej odbyło się w nim spotkanie Winstona Churchilla z generałem Dwightem Eisenhowerem. Z punktu widokowego widać skaliste wysepki Faraglioni – uznawane za strażników wyspy. Najwyższa osiąga wysokość 104 metrów. Na wysepkach Faraglioni występuje również endemiczny gatunek niebieskich jaszczurek. Wybraliśmy się dalej w dół schodkami prowadzącymi do plaży w zatoczce i Porto di Tragara. Zadziwiające było to, ze kiedy szliśmy krętymi wąskimi ścieżkami w dół, przed nami dumnie kroczyła para, na oko 50-letnich Amerykanów (mężczyzna i kobieta) „uzbrojonych” w ciuchy od projektantów (wskazywały na to wielkie, „prawie nierzucające” się w oczy symbole tychże). Wraz z nimi, ku naszemu zdumieniu, szła także pracowniczka hotelu ciągnąca przed swoimi gośćmi ich wielka torbę, aby ci mogli, bez utrudnień, oddawać się podziwianiu widoków. Trochę przykre…
Wysepki Faraglioni
Dom Róży

        Kiedy wróciliśmy do głównego placu Capri, postanowiliśmy udać się do Anacapri, czyli drugiego miasta wyspy. W tym celu powędrowaliiśmy na przystanek mikrobusów (bilet w dwie strony kupiliśmy wcześniej w kasie biletowej przy Marina Grande). Po raz kolejny przekonaliśmy się, że dla Włochów nie istnieją rzeczy niemożliwe. W 25 osób, przy 10 miejscach siedzących, udaliśmy się stromą drogą (jedyną łączącą obydwa miasta na wyspie) w górę ku Anacapri. Droga do Anacapri prowadzi po skalnej półce, a w jednym miejscu wiedzie ona przez betonowy wiadukt przytwierdzonym do skał. W takiej formie droga dla ruchu samochodowego istnieje od lat 60. XX wieku. Wcześniej, aby dostać się do Anacapri z Capri, wystarczyć musiały schody fenickie.

        Kiedy dotarliśmy mikrobusem do Anacapri, wysiedliśmy bezpośrednio na Piazza Vittoria, które jest sercem miasteczka i z którego dosłownie każda droga wiedzie do jakiegoś niezwykłego zakątka wyspy. Ponad placem wznosi się stacja kolejki krzesełkowej, z której możemy udać się na sam szczyt Monte Solaro
My postanowiliśmy jednak udać się w głąb Anacapri, ruszając przed siebie Via Giuseppe Orlandi. Kolejno mijaliśmy przepiękny z zewnątrz Dom Róży (Casa Rosa), przywodzący na myśl marokańskie zabudowania, a potem rozliczne sklepy, butiki, kawiarnie i restauracje. Z pewnością w tym miasteczku panuje mniejszy ruch niż w Capri, co czyni je bardziej kameralnym.
           Cytryny są symbolem całego Capri, a w Anacapri można spotkać całą masę wyrobów i pamiątek z motywem cytryny. Poczynając od zwykłych magnesów w kształcie cytryn, po cukierki cytrynowe, ciastka, kulki zapachowe, a na wyrobach ceramicznych kończąc.
        Idąc dalej, dociera się do Piazza Diaz, przy której wznosi się średniowieczny kościół Santa Sofia, którego wnętrze ostatecznie przybrało barokową formę. Kościół jest trójnawowy, zwieńczony kopułą, a jego fasada jest stosunkowo niska.
Kościół Santa Sofia
      Spacerując uliczkami Anacapri, co rusz można natknąć się na akcenty ceramiczne doskonale wkomponowane w budynki. Piękne są wykonane na płytkach numery domów, nazwy ulic, schody, a nawet ławki.
        Wracając na Piazza Vittoria, udaliśmy się w kierunku willi San Michele, do której, w cieniu bujnej roślinności, wiedzie piękna droga. Dochodząc do jej końca, zdecydowaliśmy się wrócić do Marina Grande schodami fenickimi. Owe schody, według historyków, pochodzą z około VII-VI wieku p.n.e. i zostały wybudowane przez greckich kolonistów. Schody posiadają ponad 900 stopni I prowadzą wprost do Marina Grande. Nazwa rzekomo sugerująca, że schody zostały wybudowane przez Fenicjan, wynika z pewnej XVII-wiecznej mody na doszukiwanie się we wszystkim wpływów fenickich. Gorąco polecam zejście tymi schodami dla niezapomnianych wrażeń widokowych.
Przy willi San Michele
Widok ze schodów fenickich
Schody fenickie

     

        

        Po wszystkich kilometrach, które przemierzyliśmy tego dnia, w sprzyjających warunkach pogodowych postanowiliśmy zaznać ochłody kąpiąc się w Morzu Tyrreńskim, pomimo kamienistej plaży i brzegu morza, udało nam się rozkoszować cudownymi chwilami w wodzie.

Prom powrotny ruszał o godzinie 17.50 i, z naprawdę niezłą prędkością, przetransportował nas z powrotem do Neapolu.
Ciao!

Po więcej opowieści o Kampanii zapraszam do zapoznania się z postami:

Sorrento – miasto na klifie
Caserta – królewski pałac i ogród
oraz trochę o tym jak tanio podróżować po Włoszech: Podróżowanie do Włoch – lifehacks na tanie podrózowanie

2 odpowiedzi na „Capri – schodami fenickimi po soczyste cytryny”

  1. Wooooooow kolejna podróż, jestem pod ogromnym wrażeniem tych przepięknych miejsc widoków, pozytywnie zazdraszczam, dziękuję za tą podróż

    Polubienie

  2. Wyspa Capri jest piękna a widoki robią wrażenie.Napewno swym magicznym urokiem,lazurową wodą przyciąga tłumy turystów

    Polubienie

Dodaj komentarz