Moja włoska l'avventura

    Sardynia jest jednym z dwóch wyspiarskich regionów Włoch. Zachwyca bogactwem naturalnym i historycznym dziedzictwem. Dziś chciałbym zaprosić Was do odwiedzenia, leżącej tuż przy sardyńskim wybrzeżu, Wyspy Świętego Piotra. To stosunkowo mała wyspa, bo ma zaledwie 50 kilometrów kwadratowych powierzchni. Dostać się na nią można jedynie drogą morską.

    W czasach fenickich nazwana została Wyspą Krogulców, a dopiero, gdy w 1738 roku przybyli na nią liguryjscy rybacy, została jej nazwa, którą obecnie nosi. Podobno według legendy, apostoł Piotr, podróżujący z misją, schronił się na tej wyspie podczas sztormu. I w ten właśnie sposób otrzymała ona imię świętego. Na wyspie znajduje się tylko jedno miasto: Carloforte.

    Nie przez przypadek zostało wpisane na listę najpiękniejszych miasteczek we Włoszech. Aby się do niego dostać, musimy skorzystać z połączeń promowych z miast: Calasetta lub Portoscuso. My korzystaliśmy z połączenia promowego z miasta Calasetta. Bilet jednorazowy (tam i z powrotem) dla osoby dorosłej to koszt około 8,80 euro. Przeprawę obsługuje firma Delcomar, której kasa biletowa znajduje się w porcie. Podróż promem zajmuje w jedną stronę około 25 minut. Przybywając do Carloforte, wysiadamy przy głównej promenadzie, skąd możemy rozpocząć zwiedzanie miasteczka.

    Kiedy skierujemy się w prawo po wyjściu z promu, dostrzeżemy górujący na promenadzie pomnik Karola Emanuella III, od którego miasto wzięło swoją nazwę. Kiedy spróbujemy wejść w głąb starówki, bez problemu trafimy na Piazza Repubblica z imponujących rozmiarów drzewostanem.

    Kilka kroków dalej dojdziemy do barokowego kościoła pod wezwaniem San Carlo Borromeo z XVIII wieku. Warto zajrzeć do środka: nie tylko dla zdobiącego ołtarz główny obrazu San Carlo podarowanego przez króla Sardynii, ale także ze względu na replikę piety Michała Anioła, której oryginał znajduje się w Bazylice świętego Piotra w Watykanie.

    Miejscem, które chętnie odwiedzają turyści, a także swoistą wizytówką miasta, są schody – Archiotto.

    W Carloforte nie zabrakło także zamku. Powstał niemalże od razu po przybyciu na wyspę pierwszych osadników, którzy na placu codziennie wywieszali sabaudzki sztandar. W XIX wieku zamek zaczął służyć za więzienie, co skądinąd uchroniło go przed popadnięciem w doszczętną ruinę.

    Miasto może poszczycić się również dobrze zachowanymi murami obronnymi, które powstały na początku XIX wieku w celu ochrony miasta przed najazdami piratów. Oprócz samych murów, powstało wówczas siedem wież. Jeżeli będziecie mieli ochotę i czas, warto przespacerować się wzdłuż murów.

    Miasto Carloforte słynie również z tradycyjnych połowów tuńczyka tzw. mattanzy. Krwawe święto potępiane jest przez ekologów, ale i tak ściąga licznych turystów.

    Jeśli na Waszej sardyńskiej trasie znajdzie się Calasetta lub Portoscuso, to naprawdę warto poświęcić kilka godzin na odwiedzenie także Carloforte. Sama podróż promem okaże się wielką przyjemnością, a miasteczko zachwyci nawet najbardziej wybrednych miłośników Bel Paese.